środa, 17 czerwca 2015

Games Workshop - poradnik odstraszania klienta

Po przerwie Casual wraca do blogowania. Tym razem temat związany tylko pośrednio z RPG, mianowicie stosunek Games Workshop do klienta.

Jak było kiedyś

W czasach, które pamiętają najstarsze erpegowe dziody (lata 80-te, wczesne 90-te), a które ja znam z różnego rodzaju archeologii fandomowej GW trudno było coś zarzucić, ot firma jak każda inna. Na duży plus należy policzyć, że White Dwarf zawierał materiały do WFRP oraz gier nie wydawanych przez GW. Ja GW zainteresowałem się w drugiej połowie pierwszej dekady obecnego wieku, kiedy wciągnął mnie bitewny LoTR. Władcy Pierścieni byłem i jestem fanem Stary Świat wydawał mi się wówczas nieciekawy, dodatkowo WH było zwyczajnie znacznie droższym hobby. Wówczas GW zamieszczało sporo materiałów dotyczących strategii, malowania modeli itp. na swojej stronie. Niemniej już wtedy widoczna była pierwsza rysa, mianowicie White Dwarf był już zwyczajnie tubą propagandową firmy, dodatkowo ograniczoną do trzech głównych bitewniaków. Sporo gier wydawały inne firmy na licencji GW, chociażby tak robiono z WFRP. Samo GW mocno ograniczało swoją ofertę.

Psucie

Na pierwszy ogień poszła strona internetowa. Sklep znalazł się na pierwszym miejscu, artykuły zostały pochowane w dziwnych miejscach. Parę miesięcy temu zniknęły. Został sam sklep. Zniknęły nawet krótkie opisy armii. Sygnał jest prosty, chcesz artykuły, opisy? Kup armybooka, lub White Dwarfa. Zniknęły statystyki jednostek ze strony. Jednak najgorsze działo się jeszcze przed ostatecznym zniknięciem artykułów. Mianowicie wydano za jednym razem mnóstwo nowych modeli do Władcy. Jednakże, nie wydano do nich statystyk. Jednocześnie promowano nowy system wykorzystujący modele LoTRa, War of the Ring, w którym wykorzystywano nowości. Haczyk był taki, że WotR wymagał znacznie więcej modeli, ponieważ grupował je w regimenty, jak Warhammer i miał skalę, jak to określiło GW, "epicką". Przez parę lat LoTR był systemem de facto nie wspieranym. Szwindel jednak nie udał się. Wydano nowe suplementy zawierające statystki wszystkich jednostek. GW jednak nie dało za wygraną i po prostu zwyczajnie obcięło zawartość boxów o połowę, cenę obniżając symbolicznie, dajmy na to z 80-90 zł, na 75. W tym samym czasie, podrożały boxy do Warhammera do 100 zł a szwindel cięcia dokonano na jednostkach Imperium. Modele z metalu zastępowano droższymi z żywicy "finecast". Ceny miejscami skoczyły dwukrotnie. Wycofano też ze sprzedaży tzw. specialist games, czyli Mordheim, Warmastera, Bitwę Pięciu Armii, Battlefleet Gothic, Epic Armageddon, Inquisitor i Blood Bowl. Dlaczego? Moja teoria jest taka, że fan Mordheim, czy Warmastera przynosił zwyczajnie mniej siana niż fan Warhammera czy 40k. A jak wynika z innych działań firmy, GW celuje w zażartych fanbojów.

Koniec świata

W ostatnim evencie End Times GW zniszczyło Stary Świat, teraz nadchodzi nowy event - Age of Sigmar. Pomińmy fabularną ocenę tych wydarzeń, spójrzmy jak to się odbyło od strony produktów. W stosunkowo krótkim czasie wydano 6 potwornie drogich (do 250 zł) podręczników. Nowe modele to były praktycznie same potwory i inne duże modele. Co ciekawsze podręczniki End Times zostaną wkrótce wycofane. Cały event wygląda jak rozpaczliwy skok na kasę starych fanbojów i próba zwrócenia uwagi na tracący na popularności system. Do kogo skierowane będzie Age of Sigmar, jeszcze nie wiadomo. Jedno jest pewne, ukażą się nowe podręczniki i nowe modele. Być może stare kolekcje okażą się nagle nieprzydatne.

Co poszło nie tak

W skrócie dwie rzeczy - ceny, które podwyższano na różne wykrętne sposoby oraz zanik wsparcia ze strony internetowej. Artykuły znacznie bardziej przyciągają uwagę, niż nowości ze sklepu. Innym dziwnym zagraniem jest "zbywanie" gier do różnych podwykonawców, pozwala to z jednej strony na czysty zysk z tantiem i odsuwa ryzyko porażki, z drugiej strony zubaża ofertę. Mordheim, Warmaster, Warhammer Historical itp. nigdy nie były tak popularne jak inne gry GW, ale z drugiej strony ich przez lata nie promowano. GW od iluś lat jest w odwrocie. Powoli wręcz staje się teatrem jednego aktora - WH 40k. Wystarczy zerknąć na ich stronę internetową. Polityka dojenia fanbojów i ograniczania oferty doprowadziła jak widać do powolnego odpływu nabywców do innych gier. Wizards of the Coast już ukorzył się przed fanami, a D&D straciło pierwszeństwo na rzecz Pathfindera, jak będzie z GW, czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz